Ostatnie dwa miesiące były dla mnie i najbliższych dość stresujące, szybkie i kosztowne. Tygodnie przeleciały jak z bicza strzelił, a cyferki na koncie topniały jak lód na słońcu. Poniedziałek. Rano wyjazd do Piotrkowa w sprawach urzędowych, potem do roboty. Pod koniec pracy w eLce znowu…
