Kulig

Najfajniejszy kulig na jakim byłem. Trasa liczyła 17km, było dużo szybkiej, ostrej jazdy, dużo jazdy bokami i kilka śnieżnych potyczek z mijającymi nas innymi kuligami.
Za konia robił Golf kolegi Killera. Autko ze względu na letnie obuwie też latało bokami i raz lekko wpadło do rowu. Ale chwila moment i zostało wypchnięte. Bagażnik Golfa robił za trybunę dla kibiców i fotoreporterów. Na koniec kuligu zaplanowane jeszcze były zjazdy z góry w okolicach BG. Trzeba było dojechać ze 2km po asfalcie, bez śniegu. Ale kto by tam odpinał sanki na te 2km? Kolega Kucharz ułożył wszystkie sanki na pierwszych sankach, zasiadł na nich jak na koniu i jedziemy. Co tam, że po asfalcie, bez śniegu, że z piramidą sanek, co tam, że auta wyprzedzające nas, trąbią na nas, wyzywają, pukają się w czoło, ważne, że jest wesoło.

Twój e-mail nie zostanie opublikowany. Pola nazw i adresy e-mail są wymagane

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.