Wczoraj ze znajomymi byliśmy na jednodniowym wypadzie do Wrocławskiego ZOO. Odnośnie samego ZOO to mam mieszane uczucia.
Niby fajnie, teren naprawdę duży, dużo różnych zwierząt i można spędzić cały dzień na zwiedzaniu. Niby fajnie. Teren jest oznakowany oraz dostępne są mapy. Są toalety, są miejsca na odpoczynek, są jadłodajnie. Dzieciaki mogą zagrać w edukacyjną grę terenową ze znajdywaniem skrzynek i zbieraniem pieczątek, dzięki której mogą poznać lokalną bioróżnorodność.
Niby fajnie, ale …
Gdyby nie zakup biletów online to na dzień dobry trzeba trochę odstać, bo duża kolejka do kasy. Wiele zwierzaków nie udało się zobaczyć. Albo były na posiłku w budynku i widać było tylko ich tyłki, albo były pochowane gdzieś w legowiskach.
No i największa lipa to gigantyczna kolejka do Afrykarium. Szkoda było nam czekać 2h w kolejce i zrezygnowaliśmy. Postanowiliśmy pospacerować po Starym Mieście.
Na obiad udaliśmy się do restauracji Konspira. Miejsce z super klimatem i wystrojem nawiązującym do czasów PRL i działalności Solidarności. Pełno różnych przedmiotów charakterystycznych dla tamtej epoki, kinkiety z milicyjnych kasków, na ścianach różne ulotki. Menu w formie gazetki z której dodatkowo można dowiedzieć się wielu ciekawostek kulinarnych i historycznych. Jest to ciekawa lektura w trakcie oczekiwania na posiłek. Z niej dowiedziałem się o ukrytym pomieszczeniu w lokalu, które to po obiedzie zwiedziliśmy. A w nim … no jakbym się cofnął w czasie do dzieciństwa. Istne muzeum. Zgromadzić w jednym miejscu tyle przedmiotów charakterystycznych dla minionej epoki? Szacun!
Po obiedzie udaliśmy się na dalszy spacer po Wrocławskim Rynku.
Weszliśmy do Wedla na gorącą czekoladę. Ja pierdzielę jaka pychota. Czekolada z automatów czy saszetek chowa się przy tej serwowanej w lokalu.
I to by było na tyle, do zobaczenia Wrocław 🙂