KJS Jesień 2004

To były dwa długie dni pełne wrażeń i emocji.

Dzień pierwszy.
Rano przygotowałem aparat, wstawiłem baterie do ładowania i zająłem się rzeczami dnia codziennego. Zakupy, sprzątanie itp., więc czas do wieczora szybko minął. Przed osiemnastą byłem już na ulicy PCK gdzie miało odbyć się kryterium nocne. Pogoda była w miarę dobra. Co prawda z każdą godziną robiło się chłodniej i około godziny 21 pojawiła się lekka mgła to najważniejsze było to, że nie padał deszcz.

KJS Jesień 2004, OS „PCK”, Kryterium Nocne

W porównaniu z ubiegłym rokiem kibiców było mało. Załóg startujących również było mniej. Mimo złożonego zgłoszenia część zawodników nie dotarła na imprezę, więc ta skończyła się dużo wcześniej niż rok temu.

KJS Jesień 2004, OS „PCK”, Kryterium Nocne

Szkoda, że firma odpowiedzialna za relacjonowanie rajdu na telebimie dała ciała. Relację rozpoczęła dopiero w połowie pierwszej pętli. Podczas trwania drugiej nie zauważyłem by wyświetlali coś innego prócz reklam. Miały być 3 kamery a była jedna. Jej operator chyba dopiero się uczył fachu, bo zapominał kadrować pojazd będący w zasięgu kamery. Co do jakości samego przekazu to wydaje mi się, że gdyby zgasło oświetlenie uliczne to już zupełnie nic by nie było widać. Trudno, stało się. Może następnym razem będzie lepiej. W sumie to i tak dobrze, że taka atrakcja w ogóle się pojawiła.

KJS Jesień 2004, OS „PCK”, Kryterium Nocne

Sama próba była bardzo ciekawa. Dla zawodników z początku trochę skomplikowana, kilku pomyliło kolejność przejazdu, dla kibiców bardzo widowiskowa. Długie proste i fajne nawroty. Najciekawszy oczywiście na beczce ustawionej na środku skrzyżowania. Co kierowca to inna technika. Jedni dużym łukiem inni ciasno przy beczce z zaciągniętym ręcznym. Natomiast bryki 4×4 efektownie kręciły bączki wokół beczki zwijając asfalt. 😉 Było na co popatrzeć i co posłuchać. Fantastyczny ryk silnika czterech Audi Quattro oraz syczenie turbiny chyba w Renault.

Dzień drugi.
Około 9:30 z „żoną” i kolegą zapakowaliśmy się do BMW krajowej produkcji i ruszyliśmy na Białą Górę. Po deszczach nawierzchnia próby uległa zmianie. Na asfalcie leżał gęsty mokry piach a na poboczach w niektórych miejscach glina. Po przejeździe kilku samochodów postanowiliśmy jechać na odcinki, na których jeszcze nigdy nie byliśmy. Wybraliśmy Jeleń. Po drodze pomogliśmy dotrzeć na próbę załodze nr 12. Troszkę się pogubili w dojeździe, więc pilotowaliśmy ich wskazując drogę na Jeleń. Kurcze, ale satysfakcja, że mogliśmy jakoś pomóc. 🙂

Na Jeleniu były dwie próby obok siebie. Jedna przy bunkrze druga za przejazdem kolejowym wzdłuż tartaku.

Przy bunkrze nawierzchnia asfaltowa. Jest wąsko i wszędzie drzewa, więc trochę niebezpiecznie. Od startu ze 100m prostej, potem 3 lekkie łuki i ostry zakręt w prawo przy bunkrze. Bunkier na wyciągnięcie ręki z jednej strony a z drugiej spory głaz na wyjściu z zakrętu przy drodze powrotnej. Za zakrętem ze 150m prostej i wjazd na placyk w kształcie trójkąta. Trzy nawroty i z powrotem tą samą drogą do mety. Wąska droga otoczona drzewami muszą potęgować wrażenie dużej prędkości. Tutaj fajnie wyglądały nawroty na placyku oraz latające i szeleszczące liście rozwiewane pędem przejeżdżających samochodów.

KJS Jesień 2004, OS „Tartak”

Po jakimś czasie przenieśliśmy się na tartak.
Trasa coś na kształt litery U. Dwie proste prawie równoległe do siebie, około 250-300m każda, zbiegające się przy skrzyżowaniu za przejazdem kolejowym. Nawierzchnia z kostki betonowej. Na końcach prostych przy nawrotach ziemia zmieszana z nasypem starych torów. Po jakimś czasie postanowiliśmy wrzucić coś na ruszt. Wracając do domu zahaczyliśmy jeszcze raz o Białą Górę.

KJS Jesień 2004, OS „Kopalnia”

Tutaj zobaczyłem i dowiedziałem się jak wyglądają pseudo kibice rajdów. Banda gówniarzy w markowych bluzach, na żelowanych włosach i ze srebrnym, błyszczącym sprzętem foto-video. Przeklinają bardziej niż na wiejskich zabawach nie zważając na tłum innych ludzi i dzieci. Przyznaję, że sam bardzo rzucam mięsem, ale w tłumie ludzi, przy obcych, moje słownictwo nie jest tak wulgarne i nie odpycha innych ludzi ode mnie. Najbardziej wkurzyło mnie ich zachowanie. Gnojki nie przychodzą kibicować tylko się nabijać z niepowodzeń uczestników rajdu. Gdy chłopakom z załogi nr 37 nawalił samochód w trakcie próby to mieli taki ubaaaaw, jakie to było śmieszneeee, jakie ynteligyntne teksty przy tym rzucali w stronę pechowej załogi. Jak jesteście qrwa tacy odważni to wy weźcie udział w rajdzie i pokażcie co potraficie. Po obejrzeniu kilku przejazdów postanowiliśmy w końcu jechać na ten obiad.

KJS Jesień 2004, OS „Kopalnia”, awaria Audi załogi nr 37

Ujechaliśmy z kilometr od próby i widzimy na poboczu chłopaków z 37. Ich Audi całkiem odmówiło posłuszeństwa. Spytali czy mogą się z nami zabrać na PKC. Trochę byłem w szoku, pięć osób w maluchu w tym czterech to dość wysokich chłopów. W trakcie jazdy gadaliśmy na różne tematy, koledzy wyjaśnili, co to jest turbina, jak jechali maluchem w osiem osób, jak w pięć osób na WSK, jak podobają im się rajdy u nas i że bardzo fajne tereny do jazdy i ćwiczeń są w okolicach naszego miasta. Sympatyczne i fajne te chłopaki z załogi nr 37, pozdrawiam i do zobaczenia na kolejnym rajdzie. 🙂
Uśmialiśmy się jeszcze, gdy przyjechaliśmy na ulicę PCK. Pytam ich,
– Po co tu kazaliście się przywieźć?
– A kto mówił, że na PCK? Mówiliśmy PKC.
Hahaha. Wszyscy w śmiech. 🙂 Myślałem, że pomylili nazwę ulicy. Teraz już wiem co to pekac (PKC – Punkt Kontroli Czasu). 🙂
Odwieźliśmy chłopaków do Automobilklubu i pojechaliśmy na obiad. Znowu radocha, że znowu mogliśmy komuś pomóc. Po obiedzie pojechaliśmy na ulicę Żelazną. Trochę się spóźniliśmy. Nic już nie jeździło. Wróciliśmy do domu.

Przed osiemnastą podjechaliśmy do hotelu Mazowieckiego na zakończenie imprezy. Kilka fotek z ogłoszenia wyników i rozdania nagród. Koleżeńska i wesoła atmosfera. Na wieczorynkę byliśmy już w domu. 🙂

Po zgraniu fotek przeżyłem horror. Z ponad 250 fotek jest tylko 40 kilka, reszta plików jest pusta. Szok! Przeglądam fotki w aparacie, widać wszystkie, zgrywam do kompa, pusto. Zgrywam drugi raz, trzeci, czwarty i ciągle to samo. Załamany i wkurzony poszedłem do pracy. W poniedziałek zacząłem walczyć z fotkami jeszcze raz. Tym razem wygrałem. Z pomocą przyszedł program do odzyskiwania danych z uszkodzonych nośników.

Dla mnie to były naprawdę długie dwa dni pełne wrażeń. Impreza podobała mi się, trasy były fajne, pogoda nie najgorsza. Tych, co wytrwali i doczytali ten tekst do końca a nie byli jeszcze na takim rajdzie, zapraszam. Słowami trudno to wszystko opisać, musicie przyjść i sami zobaczyć. Nawet, jeśli was motoryzacja nie interesuje. Ja sam nie znam się na autach, nie interesuje się nimi ale lubię sobie popatrzeć jakie cuda można z nimi robić. 🙂

Może Ci się spodobać...

Twój e-mail nie zostanie opublikowany. Pola nazw i adresy e-mail są wymagane

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.