Quake II podobnie jak Quake, zacząłem od trybu multiplayer. Z początku miałem mieszane uczucia. Z jednej strony fajne, bo duży wybór postaci, ładna grafika, fajne mapy, dużo giwer i przedmiotów.
Jednak z drugiej strony nie fajnie, bo dynamika gry słabsza niż w Quake, mniejsza moc i prędkość rakietnicy, brak spawary, długi czas zmiany broni. Jednak z czasem przyzwyczaiłem się do tego, a potem zaczęło mi się to podobać.
Na duży plus tryb singleplayer. Długa przygoda do ukończenia gry.
Do tego missionpacki, dodatkowe mapy i mody. No i jeszcze tryb cooperative. To wszystko sprawiło, że ta gra pochłonęła wiele godzin mojego życia. Dla mnie ta gra nadal żyje. Przechodziłem ją wiele razy, na wielu modach, z wieloma osobami w trybie cooperativ i mimo upływu lat, nadal do niej wracam.
Krisu
17 listopada, 2016 at 8:03pmDo tej pory grając w Quake2 mam taki sam fun jak za czasów kiedy pierwszy raz dane mi było zagrać. Pomimo grafiki, która się postarzała (Q2 ma swój charakterystyczny klimat i to po prostu jest mega)
Pamiętam jak dziś, kiedy to pierwszy raz pojawił się u mnie w domu internet 128 Mb/s XD Pierwsze dni internetu naparzałem w Quake2 oraz Quake3 Arena po necie. Ale pozostańmy przy dwójeczce.
Udało mi się połączyć z jakimś serwerem CTF. Graczy było chyba maksymalnie na mapie bo po prostu nie wiedziałem co się dzieje na ekranie. Mimo, iż nie zyskałem wysokiego wyniku to jednak czułem to mega zadowolenie i spełnienie.
Pewnego dnia zapoznałem się w necie z niejakim Krzychem, który to używał nicku NASA. Ziomek w sumie mnie wytrenował nieco w Q2 bo jakby nie patrzeć w grze po sieci byłem lamą. To właśnie od Krzycha nauczyłem się double jumpów i ogólnego dynamicznego poruszania się po mapie.
Nawet klan założyliśmy o swojskiej nazwie MultiKillers. Logo wyglądało jak ATF z tą różnicą, że zamiast stroggowej czaszki był napis MK.
Ahhh super wspomnienia. Na zakończenie dodam, że Quake2 to jest gra o której jako pierwszej myślę, kiedy ktoś wspomina o zorganizowaniu Lan Party 🙂
Simi
27 listopada, 2016 at 7:29pmTeż najwięcej godzin spędziłem przy Q2. W singlu i w multi, w DM i Co-op.
Przed zajęciami w szkole grałem w DM z kolegami, po zajęciach grałem z kolegą Ginterem w cooperative. Czasami po godzince czasami do późna w nocy. Sejwy robił i przez kilka dni przechodziliśmy całego singla i dodatki oficjalne i znalezione gdzieś na necie (wtedy stronek z mapami do Q2 było pełno). Ginter był jednym z naszych wykładowców i w sumie to dzięki Q2 zostaliśmy qmplami 🙂
Potem dużo grałem z kolegami w bloku z sieci lokalnej i sporo na necie z obcymi ludźmi. Wtedy na necie była jakaś inna kultura gry. Niektórzy ludzie wchodzili do gry tylko żeby siedzieć w trybie spectatora i z piwkiem w łapie oglądać zmagania innych graczy dopingując ich różnymi komunikatami. Czasami trafiał się gracz z dużym skillem i jak widział, że masakruje innych to odpuszczał i zaczynał się z nimi bawić, uciekać, strzelać tylko blasterem, albo przestawaliśmy się strzelać i on innych uczył tricków, skoków. Fajne czasy.
Ostatnio znowu przechodziłem Q2 w coop tym razem z synem 🙂