W niedzielę 11 września odbył się Rajd Turystyczno Nawigacyjny. Była to pierwsza tego typu impreza zorganizowana przez Automobilklub Tomaszowski.
Zabawa polegała na dotarciu w określone miejsca według itinerera i wykonaniu jakiegoś zadania.
Słowo wyjaśnienia dla ludzi nie w temacie. Itinerer lub itiner to takie notatki nawigacyjne pilota dostarczane przez organizatora rajdu.
Pierwszy raz byłem uczestnikiem a nie tylko kibicem. Mimo, że miałem kłopoty z jednoczesnym dyktowaniem trasy i pstrykaniem fotek to i tak świetnie się bawiłem. Ale zacznę od początku.
Po dokonaniu zapisu dostaliśmy regulamin i nr startowy. Zacząłem się zapoznawać z itinererem i układać sobie w pamięci trasę. Przed startem odbyła się odprawa. Organizator wytłumaczył jak czytać trasę, na czym polegają zadania i takie tam. Po kilku minutach wystartowaliśmy. Pierwsze zadanie to dojazd na plac i odczytanie daty z kościoła. Jedziemy dalej. Stoimy sobie na czerwonym pod pomnikiem Tadzia i nagle przypomniało mi się, że tutaj też było zadanie. Trzeba było spisać wszystkie daty jakie są na pomniku. Na szczęście zdążyliśmy to zrobić przed zmianą świateł 🙂 Jadąc dalej według notatek dotarliśmy na dworzec kolejowy. Tam narzeczona poszła wykonać kolejne zadanie, godzina odjazdu pociągu do Zakopanego.
Po jakimś czasie byliśmy w Spale przy pomniku żubra, potem na moście. Po wykonaniu zadań ruszyliśmy do bunkrów na Konewce wykonać kolejne. Później przez Królową Wolę do Inowłodza. Tam dwa zadania przy dwóch ciekawych zabytkach. Wszystko na spokojnie bez pośpiechu można było wykonać i przy okazji pozwiedzać. Na tym zresztą polegała cała zabawa.
Kolejnym etapem były bunkry na Jeleniu, później tama na Zalewie Sulejowskim, kościół w Smardzewicach, Skansen rzeki Pilicy oraz Rezerwat Niebieskie Źródła.
Na mecie do wykonania były jeszcze dwa zadania. Kilka pytań na temat Tomaszowa i okolic oraz prosty przejazd zręcznościowy na wzór KZK.
Po tym wszystkim udaliśmy się na ognisko. Tam odbyło się ogłoszenie wyników, wręczenie dyplomów i pucharów dla zwycięzców. Oczywiście bardziej chodziło o dobrą zabawę, miłe spędzenie czasu niż walkę o podium. Raczej nikt nie przywiązywał wagi do tego które miejsce zajął.
Siedzieliśmy tak sobie przy ognisku do wieczorka zajadając się kiełbaskami i popijając browarkiem. Bardzo mi się podobało i już nie mogę się doczekać kolejnej takiej imprezy. Atmosfera, ludzie, klimat, zabawa – super.