Reklamy

Nie lubię reklam. Bo mnie denerwują, bo są wszędzie, bo są głupie, bo kłamią, bo co by nie reklamowały to musi być w nich goła baba. No dobra, fakt, goła baba fajna jest, ale czy pasuje do każdej reklamy?
OK, nie każda reklama jest głupia, nie każda reklama kłamie. Ale są niemal wszędzie. I to mnie wkurza. Wkurza mnie to ich agresywne wdzieranie się w nasze życie!

Sprawdzam maila. Może napisał jakiś znajomy, a tu tylko spam. No cóż, sam się na to zgodziłem. Zakładając darmowe konto pocztowe, trzeba się zgodzić na otrzymywanie reklam. Jaki człowiek był głupi, że przy rejestracji konta w pytaniu o zainteresowania zaznaczył tyle opcji. Przez to zamiast jednej reklamy przychodzą dziesiątki. Większość z tych rzeczy już człowieka nie interesuje, ale cofnąć nie można. Dobrze, że są filtry w programach pocztowych.
Zamykam pocztę, odpalam przeglądarkę, coś by poczytać na necie. Ale weź tu się doklikaj do treści między banerami, pop-up’ami itp. Dobrze, że w przeglądarkach są wtyczki do blokowania tego syfu. Wyłączam kompa, idę do pracy.

Wychodzę z domu, idę przez miasto i co jakiś czas atakuje mnie jakiś ulotkarz. A to kredycik, a to ubezpieczenie, a to jakiś nowy sklep zaprasza. Jak nie atakuje ulotkarz to co chwilę mija mnie mobilna reklama, którą już z pół kilometra słychać, która w kółko powtarza dwa te same zdania. Ja pierdziele.

Docieram do pracy, wsiadam w samochód. Jadę. Włączam radio. Zagra piosenka lub dwie i po nich blok reklam. Potem prowadzący powie ze dwa zdania, puszczą piosenkę lub dwie i znowu blok reklam. Fuck!

Wracam z pracy. Idę przez miasto i ogarnia mnie smutek. Ładnie odremontowane zabytkowe kamienice zostają zasłaniane reklamami. A to banery na elewacji budynku, a to billboardy przed budynkiem, a to jakieś neony, świecidełka. I tak zabytkowa architektura skutecznie zostaje zasłaniana kolorowym badziewiem. No żal.

Docieram do domu, zaglądam do skrzynki na listy, może napisał jakiś znajomy. A tam tylko rachunki, ulotki i gazetki reklamowe. Na klatce jest specjalny koszyk na reklamy, ale przecież ulotkarzom łatwiej jest wsadzić do każdej skrzynki z osobna pakiet ulotek, niż zostawić wszystkie w jednym koszyku.

Po wejściu do domu przypominam sobie o zakupach, które miałem zrobić. Szukam torby, siatki no czegoś na zakupy. Większość oczywiście ma na sobie jakąś reklamę. Chyba stąd nazwa „reklamówka”. Biorę największą i schodzę do samochodu.
W samochodzie za wycieraczką szyby jakaś ulotka. Wyciągam ją i jadę do marketu.

Po drodze mijam kilka autobusów, które wyglądają jak wielkie reklamy. Gdzie się podziały normalne autobusy? Teraz większość autobusów jest oklejona od góry do dołu, razem z szybami, nawet pasażerów nie widać. To już nie autobus tylko wielkoformatowa ruchoma reklama. Ja pierdziele.

Docieram do sklepu, a tam jakieś małolaty atakują mnie ulotkami, rabatami, promocjami. Olewam to, idę dalej. Co trochę potykam się o jakieś stojące kartonowe reklamy różnych produktów, kto wyższy to może i zawadzi głową o jakieś wiszące reklamy. Przemierzam market depcząc po przyklejonych do podłogi reklamach różnych produktów. Co jakiś czas mijam monitor wyświetlający jakieś reklamy. Z marketowych głośników do moich uszu dociera muzyczka przeplatana z reklamą produktów, rabatów i promocji obowiązujących dziś w markecie. Robię szybko zakupy i uciekam ze sklepu, bo czuję, że szlak mnie zaraz trafi.

Wracam do domu, ogarniam się, włączam TV. I już wiece co będzie dalej. To chyba każdy zauważył.
Bloki reklamowe są czasem tak długie, że gubię wątek filmu. Czasem, by nie patrzeć na te głupoty, przełączam na inny kanał, potem się okazuje, że za długo skakałem po innych kanałach i kilka minut filmu mi uciekło. Gubię wątek jeszcze bardziej, zniechęcam się do oglądania i w końcu usypiam przed TV.
Po jakimś czasie ze snu wybudza mnie reklama, która oczywiście poziom głośności ma dużo większy niż film.
Co z tego, że KRRiT w 2004 roku wydało rozporządzenie w tej sprawie, (Dz. U. Nr 150, poz. 895), że poziom głośności emitowanych reklam i telesprzedaży nie może przekraczać poziomu głośności audycji je poprzedzających? I co z tego? A nic. Nadal reklamy są głośne. Nawet jak KRRiT podejmie decyzję o nałożeniu na nadawcę kary to ten pewnie ją zapłaci, a i tak będzie robił po staremu.

Gówno zalewa nas z każdej strony i nic nie możemy zrobić, bo reklama dźwignią handlu jest, co nie.

Może Ci się spodobać...

Twój e-mail nie zostanie opublikowany. Pola nazw i adresy e-mail są wymagane

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.