Poprzednio pisałem, że wcześniej czy później coś się stanie. Od ponad roku czasu, co raz częściej przebiega mi przed autem jakieś zwierze. Za każdym razem jest co raz bliżej maski. Trzy ostatnie razy to istny fuks. Hamowanie z piskiem opon, sarna uskakuje 2 metry przed samochodem.
Do tego to wyprzedzanie i pożar o których wcześniej pisałem oraz 3 najechania na tył eLki o których nie pisałem. Klasyczna sytuacja, dojeżdżamy do stopu, a ten za nami myśli, że pojedziemy bez zatrzymania i puk nas w tył. To trzecie puknięcie miałem z miesiąc temu. Pierwsza godzina pracy, ledwo ruszyliśmy z kursantką, przejechaliśmy dosłownie 300m i jebut. Tym razem dość mocno, potłuczone światło, połamany zderzak.
A dziś pierdolnięcie rowerzysty. To zdarzenie już bardziej nieprzyjemne od poprzednich, bo z naszej winy.
Za mały odstęp przy wyprzedzaniu. Rowerzysta ominął dołek na jezdni w chwili, gdy byliśmy przodem auta na jego wysokości. Można było to przewidzieć i zachować większy odstęp. Złapałem za kierownice, zacząłem odbijać i jednocześnie hamować, ale nie daliśmy rady. Zmęczenie zrobiło swoje i refleks już nie ten. Kolejny mój błąd to zbytnie zaufanie co do umiejętności kursanta. Mogłem wcześniej mu przyhamować i ostudzić jego zamiary. Jednak nie można im zbytnio ufać. Ilość wyjeżdżonych godzin nie ma znaczenia. Czy to 4 czy 24 godzina jazdy to jednak nadal jest to nauka.
Oj kurwa, dałem dupy dzisiaj trochę. Kolejna nauczka dla mnie i zajebista lekcja pokory dla kursanta. Dobrze, że mała prędkość była i skończyło się na otarciu o samochód i wywrotce z roweru. Dobrze, że go nie przejechaliśmy. Nie było uszkodzeń ciała ani sprzętu, skończyło się na strachu, przeprosinach i sporej nauczce na przyszłość. I dla mnie i dla kursanta. Rowerzysta okazał się bardzo wyrozumiały, powiedział, że takie rzeczy się zdarzają, najważniejsze, że wszyscy cali i zdrowi. Podejrzewam, że jego wyrozumiałość bardziej wzięła się ze znajomości tematu nauki jazdy, gdyż był to emerytowany instruktor.
Obawiam się, że dzisiejsze zdarzenie jest dopiero początkiem czekających mnie jeszcze nieprzyjemnych sytuacji. Chyba muszę poszukać innej roboty zanim komuś stanie się krzywda … zanim ktoś zginie. No i za chujowe pieniądze płacą w stosunku do ponoszonej odpowiedzialności.