Nie lubię pracować w nowej Yarisce. Jakoś mi w niej niewygodnie, mało miejsca na wyprostowanie nóg, schowek nie mieści sztywnika formatu A4. Chciał nie chciał, co jakiś czas muszę nią śmigać, bo kursanci z tym modelem też muszą się zaprzyjaźnić.
Posprzątałem autko, umyłem, wypachniłem i do pracy. Jeden kursant, drugi, trzeci, już prawie koniec dnia i bach. Tradycyjnie dostaliśmy strzała w tył przy ruszaniu na stopie. Kierowca za nami ruszył szybciej niż my oczywiście nie patrząc gdzie jedzie, tylko czy nic z lewej nie jedzie. Już chyba czwarty raz miałem takie puknięcie. Uderzenie było bardzo delikatne, ale cholera w róg zderzaka czyli konkretnie wgnieciony, pęknięty i wyrwany z zaczepów. Spisanie oświadczenia, wszystko grzecznie załatwione, bez krzyków, emocji … ale jakoś mi przykro. Szkoda mi autka. Takie ładne było. Teraz dupcię ma troszkę oszpeconą. No trudno. Czasem nie da się takich zdarzeń uniknąć, wcześniej czy później się przydarzą. Tylko, że ostatnio zdarzają mi się co raz częściej. Koniec szczęśliwej passy na drodze?
Stop
