Dziś w pracy kolejny raz byłem świadkiem przykrego zdarzenia na drodze.
Wracaliśmy z PT tą drogą przez Koło. Za nami jechał Opel, szykował się do wyprzedzania, ale z racji zakrętów odpuścił. Pomyślałem „pewnie łyknie nas na tej prostej za lasem”. No i miałem rację. Las się skończył, wyjechaliśmy na prostą i widzę w lustrze, że Opel zaczyna nas wyprzedzać. Po lewej stronie drogi był płot i tak sobie pomyślałem, że trochę ryzykowne miejsce do wyprzedzania sobie wybrał ten Opel, bo na końcu płotu jest jakaś droga gruntowa. Fakt, to nie skrzyżowanie, więc wyprzedzać nas może, ale jednak coś może z tej gruntówki wyjechać. Lookam w lustro, Opel na lewym pasie zbliża się do nas i nagle kątem oka widzę, jak z za tego płotu wyjeżdża samochód. Dokładna sytuacja, którą sobie ułamek sekundy temu wyobraziłem. Jakiś siódmy zmysł się we mnie odezwał i bez czekania na dalszy przebieg wydarzeń złapałem kierownicę, odbiłem w prawo wjeżdżając na pobocze maksymalnie jak tylko mogłem. Kursantka w szoku, nie wie co się dzieje, co ja w ogóle odpierdalam, rżniemy pobocze i widzę jak ten samochód wyjeżdżający z lewej, jedzie dalej nie mając zamiaru się zatrzymać. Zerkam w lustro, Opel nadal na lewym pasie… zaczyna hamować, słychać pisk opon i JEBUT.
No niestety. Nie udało się wyhamować. Może gdyby kierowca Opla puścił hamulec i wrócił na prawy pas, ominąłby auto, które wyjechało z za płotu. Miejsca na prawym pasie było naprawdę dużo, bo my zjechaliśmy niemal całym autem na pobocze. Niestety zabrakło wyobraźni, czasu reakcji i umiejętności. Stary Opel nie ma systemu ABS, czyli nie da się nim sterować na zblokowanych kołach. A umieć w takich chwilach puścić hamulec, by odblokować koła i odzyskać sterowność pojazdu, to naprawdę trzeba mieć dobrze opanowaną fajerę. Na szczęście nic się nikomu nie stało.
Wina jest oczywiście po stronie kierującego, który włączał się do ruchu z drogi gruntowej. W sumie przez banalny błąd. Ten błąd popełnia niestety wielu kierowców.
Przy skręcie w prawo skupiają się tylko na lewej stronie, nie patrzą w prawo, bo wychodzą z założenia, że przecież nic z prawej nie nadjedzie. A jeśli już to będzie jechać lewym pasem, a nie moim prawym na który wjeżdżam. Teoretycznie tak. Ale jeśli ten ktoś z prawej będzie w trakcie wyprzedzania to na którym pasie będzie?
Dziękujcie instruktorom, którzy uczą/uczyli Was wyobraźni, przewidywania i bezpiecznej jazdy, a nie tylko jazdy pod egzamin.